poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział I

Gdy otworzyłam drzwi  uderzyła mnie woń lawendy. Dawniej dom należał do babci, która kochała te kwiaty. To ku jej pamięci przywiozłam doniczkę z tym fioletowym cudem natury. Po wejściu do domu bez wahania skierowałam się do kuchni i zostawiając walizkę w koncie, postawiłam doniczkę na parapecie. Zrobiło mi się odrobinę raźniej. Po śmierci babuni ojciec oddał dom do remontu i teraz był praktycznie pusty. Mimo wszystko wiedziałam że nie wysiedzę tu zbyt długo Zaciągnęłam walizkę do sypialni, wzięłam odpowiednie ciuchy i ruszyłam do łazienki. 1h później ubrana w "to", wyszłam z domu.

Xxx 

Mimo iż byłam w Londynie od niepełnych 2 godzin już udało mi się wpaść w tarapaty. Słowo daje kiedyś przez ten pyskaty język zginę. Nie chcę jednak ukrywać że cała ta sytuacja nie wniknęła z mojej winy. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie zapłaci taksówkarzowi 2 stów, za przejechanie kilku przecznic. Poniesiona emocjami, nawet nie zauważyłam że wszczęłam awanturę. Nagle jednak kierowca złapał mnie za przedramię. Wystraszona zaczęłam się szarpać, potrącając przy tym jakiegoś chłopaka.

-Ej… Co się tu…- Zaczął poszkodowany, jednak widząc ból  w moich oczach i te obleśną dłoń odcinającą mi dopływ krwi, chyba się nade mną zlitował.- Niech Pan ją puści! Nie widzi pan że robi jej krzywdę?!

Spojrzałam na nieznajomego z podziękowaniem, ale ten durny taksówkarz nie dawał za wygraną.

-Najpierw niech zapłaci! – Mówiąc to mocniej ścisnął moje przedramię.
Niewiele myśląc syknęłam z bólu i ponownie spróbowałam się wyrwać. Niestety na marne.

-Dobrze, już…. Zapłacę tylko niech Pan ją w końcu puści- Nie zdążyłam nawet zareagować, a chłopak już wyjął portfel.

Morderczy uścisk zniknął, a mój wybawca jak gdyby nigdy nic wyją z portfela 200 funtów.

-Nie musisz….- Niemal krzyknęłam, ale nieznajomy powstrzymał mnie gestem dłoni.

-Tyle starczy?- Zapytał tego sadystycznego oszusta, wręczając mu całą kwotę.

 Zatkało mnie…. Chwile Taksówka wraz z wstrętnym kierowcą zniknęła. Gdy ocknęłam się z otępienia, w końcu mogłam się przyjrzeć mojemu wybawcy. Właśnie to było błędem.

-Nic ci nie jest? -Chłopak patrzył na moje przedramię, na którym pojawiały się sine ślady, ja jednak nie czułam bólu.

Stałam niczym słup soli, patrząc w jego zielone oczy i nie wierząc w to co widzę.

--{-@ @-}--

 Heyo Directionerzy, Directionerki i inni ludzie (istoty) którzy znaleźli się na moim blogu!
Bardzo chciała bym poznać wasze opinie na temat moich wypocin. By ułatwić wam trochę zadanie dodałam ten oto rozdział. Liczę na to że się wam spodobał i szepniecie coś w komentarzu.
Całusy :****
Lil
P.s Ten rozdział jaki i całego bloga dedykuje paru wspaniałym osobą {Już wy wiecie o kogo chodzi ^^}. To wy wciągacie mnie w świat 1D i dajecie motywacje do pisania.... Dziękuje wam całym serduchem :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz